wtorek, 20 sierpnia 2013

Rozdział 0

Kilka lat wcześniej...
   Piękny słoneczny dzień, w szkole jak zawsze nic, a siedzieć w niej trzeba, nawet w tak piękną pogodę...
- Nobuharu!!! - pędziłem ile tylko miałem sił w nogach - zostaw też coś dla mnie i dla Rena! - krzyknąłem.
   To piątek, kolejny weekend się zaczynał. Ja i rodzeństwo Endo zawsze razem spędzaliśmy weekendy, a zaczynaliśmy od jedzenia cynamonowo-cytrynowych ciastek ich mamy.
   Moja mama pracuje w szkole muzycznej, często siedzi tam do późna, ma wolne wtedy kiedy ja jestem w szkole, a pracuje kiedy przychodzę... Z tatą jest to samo, ma ciągły młyn w pracy, mną i moją młodszą siostrą notorycznie zajmuje się nasza niania, Elda.
- Jak mnie dościgniesz to może dam ci jedno! - powiedział roześmiany Haru.
   Wpadliśmy jak oparzeni do kuchni, a tam nic. Zawsze kiedy wracaliśmy o tej porze ich mama właśnie wyjmowała drugą blachę ciastek, a teraz ani żywej duszy w ich kuchni.
- Ren! - zawołał Nobu.
   Ren powinien już być w domu, ale dlaczego go nie ma?
   Spojrzeliśmy po sobie, odłożyliśmy plecaki pod kuchenny blat i poszliśmy na zwiad.
   Szliśmy wolno, niby ostrożnie, jakbyśmy się czegoś bali.
- Maaaamo! - cisza - Ren! - i znowu nic - T-tato? Tato, gdzie mama? - Nobuharu spojrzał w oczy swojemu tacie, a on przytulił go do siebie nie zwracając na mnie najmniejszej uwagi, wtedy powiedział słowa po których Nobuharu już nigdy nie był taki sam jak kiedyś.
- Haru, mama nie będzie już z nami mieszkać.
***
kilka lat później
   Nobuharu już potem nie był taki jak wcześniej, nie bawił się z naszymi kolegami, z nikim nie chciał, tylko ze mną. Od tamtej pory byliśmy razem, często nocowaliśmy u siebie i razem się bawiliśmy, ja, on i Ren, aż do czasu.
- Nie uwierzysz, nie uwierzysz! 
- W co?
- Ren ma dziewczynę! Zakochał się! - powiedziałem z tak wielkim entuzjazmem jakbym właśnie wynalazł lek na raka. 
- No i? - powiedział zupełnie obojętnym głosem. 
   Zbiło mnie to zupełnie z pantałyku.
- Nie jesteś ciekawy jaka jest ta jego dziewczyna? - zapytałem.
- Nie. Zastanawia mnie co innego.
   Spojrzałem na niego pytająco. 
- Co to znaczy "zakochał się"? To znaczy że chce się trzymać z rękę z dziewczyną, całować ją i spać z nią w łóżku? Że kiedyś chce mieć z nią dzieci, wspólny dom itd po to żeby ona potem odeszła jak gdyby nigdy nic? 
   Westchnąłem.
- Myślę że to nie tak... Myślę że ludzie nie po to zakładają rodzinę aby mieć w planach odchodzić od nich. 
   Spojrzał na mnie.
- A tak poza tym, gdyby chodzenie za ręce i spanie w jednym łóżku oznaczało chodzenie ze sobą, to można by było powiedzieć że bylibyśmy razem. - zaśmiałem się.
   On odwzajemnił mój uśmiech, po czym dodał:
- Brakowałoby nam tylko jednego.
- Czego?
- Całowania się. - spojrzałem na niego wielkimi oczami. 
   Miałem wtedy głupie piętnaście lat. A tą scenę pamiętam dobrze, niedługo potem poszedłem w ślady Rena i zakochałem się. 
***
- Taru, mam dziewczynę. 
   Upuściłem kubek, który trzymałem w ręku. Cała herbata rozlała się po płytkach, a mój wzrok zrobił się zupełnie nie obecny, nawet nie zauważyłem że się poparzyłem. 
- Od kiedy? Dlaczego mi nic nie powiedziałeś o tym że się zakochałeś?! - powiedziałem z wyrzutem - Myślałem że jesteśmy przyjaciółmi!
   Popatrzył na mnie spod swoich okularów do czytania, zupełnie nie wiedział co ma mi powiedzieć, a tym bardziej co ma z tym zrobić.
- Przepraszam. - powiedziałem - Poniosło mnie.
- Yhm. Ma na imię Sakura. 
   A potem słuchałem o tej całej Sakurze, źle się z tym czułem. Potem nie mogłem całą noc spać. 
   Wiem o nim wszystko, WSZYSTKO! Znam go lepiej od jego własnej matki! No dobra, to może nie jest jakiś wielki wyczyn... Ale wiecie o co chodzi! A ta cała siksa którą zna miesiąc już się do niego dorwała! Co ona może o nim wiedzieć?
   Nigdy mu nie powiedziałem że się w nim zakochałem, bo jak? Widać że podobają mu się dziewczyny, a ja byłbym tylko przykrym problemem, zwłaszcza że jesteśmy przyjaciółmi. Nie mógłbym poświęcić naszej przyjaźni dla moich uczuć.
   A on nawet nie wie co mi robi, co on mi robi z mózgu. Ja już się boje przy nim zasnąć, boje się że ktoś u o tym powie, że przeczyta mój pamiętnik i że zniknie z mojego życia raz na zawsze.
   Tak to trwa i trwa i będzie trwać. Chce by był szczęśliwy.
***
- Nobuharu, Ren, Taru to jest Mandy, moja nowa dziewczyna. 
   Jak zawsze siedziałem u nich w domu kiedy przyszli i...
   Nobu bez słowa obrzucił tą całą Mandy morderczym spojrzeniem i wybiegł z domu, oczywiście pobiegłem za nim. Nie pobiegł daleko, usiadł przy najbliższym drzewie, oparł się o nie i zaczął płakać. 
   Haru bardzo rzadko płacze, dlatego jak go zobaczyłem całego we łzach to wiedziałem że nie jest z nim dobrze, po prostu podszedłem do niego i go przytuliłem. 
   Nie oczekiwałem w zamian niczego, nawet głupiego "dziękuje", wiedziałem że nie mam na co liczyć.  
- Nobu, może ona nie jest taka znowu zła... 
- To nie o to chodzi! To już trzecia w tym miesiącu, Mady, Sindy, Lizzy, skąd on bierze te laski?! Ja już nie wiem co mam o tym myśleć! Gdyby był chociaż z jedną, ale tak na poważnie, a on się nimi bawi! - Albo one nim...
   Nie wiem co mam mu powiedzieć. Zgadzam się z tym że jego ojciec do świętoszków nie należy, ale też nie jest nie wiadomo jaki zły... 
- Myślę że on to robi z samotności, wiesz nikt nie chce być sam. 
- Tak? A rodziny to nie ma?! A ja i Ren to co?! Psy?!
- Wiesz o co chodzi.... Was do łóżka nie zaciągnie...
- No właśnie! Jemu chodzi tylko o seks, nic więcej! Ma to gdzieś co ja i Ren o tym myślimy, ma gdzieś jak to wygląda, jak te dziewczyny sie czują...
- Wiesz, myślę że one wiedzą na co się piszą...
- Ale to nie zmienia faktu jaki mój ojciec jest! 
   Przytuliłem go mocniej do siebie. 
- Ciii... Już dobrze...
***
- Taro, dlaczego nie masz dziewczyny? - zapytał mnie Ren.
   Siedzimy w ich salonie, wolno sączymy gorącą czekoladę i wcinamy kruche ciacha, no dobra ja i Ren je wcinamy, bo Nobu nie lubi łakoci. 
- Hm... Chyba mi żadna jeszcze nie wpadła w oko. - uśmiechnąłem się. 
- No nie gadaj, to już nawet wielkiemu paniczowi Nobuharu jakaś wpadła w oko.
- Kiedy to było... - powiedział Nobu.
- Ale było! - uśmiechnął się Ren.
   Ren to starsza i pogodniejsza wersja Haru. Zawsze kiedy tylko potrzebuje rady kogoś starszego wiem ze mogę na niego liczyć, w końcu po tylu latach jesteśmy dla siebie jak rodzina. 
- Jak masz jakiś problem z dziewczyną, to wal śmiało. - powiedział do mnie - To samo dotyczy się ciebie. - powiedział do brata. 
- Dzięki, ale raczej nie skorzystam. 
   Spojrzeliśmy po sobie, wtedy też jeszcze nie wiedziałem o co chodzi, ale tak naprawdę chyba nigdy nie chciałem wiedzieć o co chodzi...
- Jestem aseksualny. 
   Zamurowało nas. 
- Skąd ten wniosek? - powiedział spokojnie Ren. 
- Związki są bez sensu! - wybuchł nie wiadomo dlaczego - Po co mam być z kimś, skoro ta druga osoba w końcu ode mnie odejdzie?! Mama od naszego taty, Sakura ode mnie, tylko czekać aż Noriko od ciebie odejdzie! 
   Oboje nie wiedzieliśmy co mu powiedzieć. Nie zgadzam się z nim, ale jak mam mu przedstawić swoją rację? Na czym powinienem się opierać? 
- Wiesz Nobu, moi rodzice jakoś są razem i nie wygląda na to żeby mieli się rozstać. 
   Prychnął.
- To wcale nie jest wyczyn, skoro wiecznie nie ma ich w domu i mało się widzą! 
   Otworzyłem usta aby coś powiedzieć, ale nie byłem w stanie więc zamknąłem usta i wstałem.
- To nie było na miejscu, Nobu! - upomniał brata Ren.
- Wiem co sądzisz na temat związków Haru, ale ja się nie zgadzam z twoim zdaniem. - powiedziałem spokojnie, przecież wiem jakie on ma na ten temat zdanie, przecież wiem że jest pod tym względem uparty i zawzięty i że nie dotrze do niego że jest inaczej... 
C.D.N.

czwartek, 15 sierpnia 2013

Wstęp, czyli o kim to w ogóle jest?

   Taro Higori, lat siedemnaście, grupa krwi A, ulubiony kolor błękitny, zielony, szary, fioletowy itd znienawidzony przedmiot Matematyka, ulubiony Historia. Nie znoszę ostrych rzeczy, kocham za to rzeczy słodkie, a najbardziej słodko kwaśne! Kocham kotki i pieski i papużki i świnki morskie i inne zwierzątka! Lubie chodzić do teatru i opery, generalnie lubię muzykę klasyczną, bo moja mama zawsze taką puszcza, a czasami nawet gra. Moja mama jest z zawodu muzykiem i uczy dzieciaki w szkole muzycznej, zawsze chciała bym i ja grał i rzeczywiście się uczyłem przez parę lat, ale zabrakło mi talentu... Mój tata pracuje jako prezes pewnej znanej marki odzieżowej, a moja młodsza siostra uczy się, no i gra na skrzypcach. Ale dość o mnie i mojej rodzinie!
   Moim najlepszym przyjacielem jest Nobuharu, dla mnie po prostu Haru, ewentualnie Nobu. Mieszka dom dalej, zawsze bawiliśmy się razem na podwórku i robiliśmy psikusy jego starszemu bratu - Renowi. Jego mama kiedy jeszcze tu mieszkała zawsze piekła w piątek przepyszne cynamowo-cytrynowe ciasteczka, pamiętam że zawsze Ren oddawał ostatnie ciastko któremuś z nas, a za to ich mama dawała mu buziaka w czoło.
   O Haru wiem wszystko! WSZYSTKO! Ma urodziny 24 kwietnia, nie lubi pomarańczy, ale gejfruty wcina tak że mu się uszy trzęsą! (dziwak nie?) Nie przepada za słodyczami odkąd wyprowadziła się jego mama, nie lubi żadnej z nowych dziewczyn swojego taty, ale widać że mimo wszystko zależy mu na tym żeby jego rodzina była szczęśliwa. Wiem że bardzo lubi dziewczynę swojego brata, wiem że nie lubi jaskrawych kolorów, wiem również że jak mu kiedyś ojciec zrobił niespodziankę i pomalował mu pokój podczas jego nieobecności w domu to potem cały następny weekend zawalił na przemalowanie go na biało (ojciec wybrał mu kolor pomarańczowy...). Wiem że kocha psy, ale że w domu ma starą kotkę, jeszcze po mamie. (Kotka ma na imię Bany...) I poza tym gra na gitarze, uwielbia długie i ckliwe ballady... Generalnie wiem o nim wszyściutko!
   U nas w klasie mamy paczkę, należę do niej ja, Haru, Misao, Aki, Jun i Hikaru. Czesto spędzamy razem wolny czas i znam ich wszystkich bardzo dobrze! No dobra nie tak dobrze jak Haru, ale dobrze!
   Misao nie lubi poniedziałków, lubi sushi, ale nie moje bo mówi że nie umiem robić. Chce zostać lekarzem, jest totalnie zajebisty z chemii, ale z bioli już gorzej... jest wysoki, ma te swoje głupie 1.90 wzrostu i szpanuje... a ja z tym moim 1.78 czuje się jak pokurcz... Co o nim można powiedzieć... Ma trzy siostry, najstarsza - Amane - w zeszłym roku brała ślub, ta "średnia" to Misa, dziewczyna Hikaru, a najmłodsza to Ai-chan, ona jest totalnie kochana, zawsze się pyta co o mnie słychać itd. (Misao jest starszy od Ai, ale młodszy od Misy).
  Aki to świetny chłopak, trenuje karate i jest nieszczęśliwie zakochany w swojej młodszej siostrze - Yumi. Nikt go na to nie potępia, w końcu to nie jego wina - chyba - ale to trudna relacja... To miłość ze wzajemnością... Aki jest świetnym informatykiem i dobrze mówi po Angielsku. Ciągle sprawia wrażenie nieobecnego, a kiedy jakaś dziewczyna chce się z nim umówić od razu się złości... To dość dziwny typ, niby zamknięty w sobie, a jak co do czego to pierwszy wybucha.
   Jun to typowy kobieciarz. Ma dziewczyn na pęczki, a mimo to żadna nie jest dłużej niż te dwa, trzy miesiące. Nie lubi czwartków bo ma wtedy warsztaty teatralne. Nie znosi kiedy ktoś okazuje się być mądrzejszy od niego i wyśmiewa się z niego (chyba nikt tego tak naprawdę nie lubi). Ulubionym zwierzątkiem Juna są jaszczurki, wszelkiego rodzaju, w domu ma jaszczurkę Agamę Błotną, ładna nawet, taka nie za duża, zielonkawa... Jego rodziców wiecznie nie ma w domu, a rodzeństwa nie ma, dlatego zawsze dba o to by mieć jakąś dziewczynę u boku żeby tak sam w domu jak palec nie siedział.
   Hikaru chodzi z Misą - starszą siostrą Misao (tak jak mówiłem wcześniej). Hikaru ma dwóch młodszych braci - bliźniaków (Minoru i Izo). Jest totalnie zajebisty z Matmy i generalnie z przedmiotów ścisłych (tak samo jak Haru z resztą) Uczy się japońskiego, aczkolwiek mówi że nie lubi już tego języka, może mu się "przejadł"? Albo znudził mu się potem jak zaczął uczyć go swoich młodszych braci? Wiem że nie lubi fioletowego i marchewek w zupie. Zawsze chodzi w bluzach, a jak musi się ubrać w coś galowego to zawsze zakłada albo marynarkę, albo chociaż sweter.
   To już wszyscy z tej mojej kochanej i jakże popierdolonej zgrai, hue hue...
- Taro, o czym ty tak ciągle myślisz? - zapytał się Haru kiedy to dwie minuty temu zadzwonił dzwonek, a ja w dalszym ciągu siedziałem w ławce.
- Y... Ja? O niczym takim!